Strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie zgodnie z Polityką prywatności.

Czy polscy turyści powodują wypadki drogowe?

Drukuj

Średnia ocena: 0.00

Dziękujemy za oddanie głosu.

Zagraniczne wypadki i stłuczki z udziałem polskich kierowców nie należą do rzadkości. Zwykle są udziałem Polaków pracujących i mieszkających na stałe za granicą oraz firm transportowych, a nie turystów. Co należy wiedzieć i jak zachować się po kolizji w obcym kraju?

Wypadki i kolizje w wakacje powodują…

Choć sezon urlopowy jest w pełni, to najczęstszymi uczestnikami kolizji i wypadków za granicą nie są polscy turyści, lecz Polacy pracujący i mieszkający na stałe w innych krajach oraz firmy transportowe. Według danych Gothaer TU S.A. zgłoszenia szkód z udziałem polskich kierowców napływają najczęściej z Austrii, Belgii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii, nie zaś ze znacznie bardziej „wakacyjnych” kierunków, jak Chorwacja czy Hiszpania.

- Jeśliby przygotować mapę szkód z udziałem Polaków za granicą, to większość szkód ma miejsce w krajach docelowych dla poszukujących pracy niż w popularnych ośrodkach turystycznych. Także w okresie letnich wakacji, gdy wielu Polaków wybiera się na urlop samochodem – mówi Andrzej Gostyński, Dyrektor Biura Likwidacji Szkód w Gothaer TU S.A.

Można wskazać kilka powodów tej sytuacji. Z jednej strony Polacy mieszkający za granicą znani są z dość lekceważącego stosunku do przepisów drogowych. Przykładem jest Holandia, w której wykroczenia polskich kierowców rejestrowane były aż 286 razy każdego tygodnia w 2012 r., czyli o przeszło 50% więcej niż drugich w tym niechlubnym zestawieniu Francuzów (dane: TISPOL, 2012 r.). Z drugiej strony Polacy nieraz mają problem z opanowaniem zasad rządzących jazdą w innych krajach, m.in. kłopoty sprawia im lewostronny ruch oraz reguły nr 184 i 190 poruszania się po rondzie w Wielkiej Brytanii. (zilustrowane przykłady na końcu informacji)*.

Co zrobić, gdy to ja wyrządzę szkodę?

Jeśli polski kierowca spowoduje kolizję za granicą, zobowiązany jest do udostępnienia poszkodowanemu – w obecności policji, jeśli ta interweniowała – swoich danych oraz informacji o pojeździe, łącznie z danymi właściciela, jeśli samochód zarejestrowany jest na inną osobę. Nie należy także zapominać o podaniu nazwy ubezpieczyciela, nr polisy OC lub Zielonej Karty, która stanowi podstawę ubezpieczenia w niektórych krajach. Najprostszą metodą jest spisanie wspólnego polsko-angielskiego oświadczenia o zdarzeniu drogowym, udostępnianym m.in. przez Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (PBUK) – w tym dokumencie, oprócz danych obydwu stron, zawarte zostaną informacje o okolicznościach stłuczki.

- Likwidacją szkody spowodowanej przez polskiego kierowcę zajmie się w kraju zdarzenia zagraniczny reprezentant ubezpieczyciela, u którego sprawca posiada wykupioną polisę OC lub Zieloną Kartę. Praca rzeczoznawcy, wycena strat oraz ewentualne odszkodowanie odbywają się więc już bez udziału polskiego kierowcy, dokładnie tak samo, jakby kolizja miała miejsce w Polsce – tłumaczy Andrzej Gostyński.

A jeśli to ja będę poszkodowany?

Sprawa nieco komplikuje się, jeśli to polski kierowca ucierpiał w „starciu” z zagranicznym kierowcą. W takiej sytuacja procedura naprawy szkody również powinna rozpocząć się od uzupełnienia wspólnego oświadczenia o kolizji. Tym razem role się odwracają i to polski uczestnik stłuczki musi zanotować nr rejestracyjny pojazdu, dane jego właściciela, kraj rejestracji, nr polisy wraz z nazwą towarzystwa ubezpieczeniowego oraz dane kierującego samochodem.

- To bardzo ważne, aby kompletne dane zagranicznego kierowcy uzyskać od razu po kolizji, ponieważ po powrocie do kraju może to być bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Trzeba też pamiętać, aby nie podpisywać żadnego oświadczenia – obojętnie czy w roli sprawcy, czy poszkodowanego – którego treści nie jesteśmy pewni lub którego z uwagi na barierę językową po prostu nie rozumiemy. W takiej sytuacji lub w przypadku rozbieżności odnośnie wersji zdarzeń zawsze lepiej jest wezwać na pomoc policję. Być może stracimy przez to więcej czasu, ale za to unikniemy problemów z pozytywnym zakończeniem sprawy już w Polsce – ostrzega Andrzej Gostyński z Gothaer TU S.A.

Kiedy pierwszy etap formalności zostanie zakończony, należy rozpocząć starania o odszkodowanie. Można to zrobić albo bezpośrednio kontaktując się z ubezpieczycielem sprawcy, albo za pośrednictwem przedstawiciela tej firmy w Polsce, do którego kontakt można uzyskać w Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym lub w PBUK. Jeśli brak takiego reprezentanta, to sprawę poprowadzi bezpośrednio PBUK.


Przykłady nietypowych przepisów ubezpieczeniowych i ruchu drogowego z różnych krajów
  1. Holandia: pieszy i rowerzysta mają prawnie zagwarantowaną uprzywilejowaną pozycję. W przypadku kolizji kierujący pojazdem zawsze uznawany jest za sprawcę;
  2. Białoruś: Uznawane są tylko oględziny powypadkowe pojazdu wykonane przez białoruskiego licencjonowanego  rzeczoznawcę. Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony nie otrzymamy odszkodowania;
  3. Rosja: Zakład ubezpieczeń nie wypłaci odszkodowania, jeśli po zdarzeniu nie była wezwana policja;
  4. Niemcy: Roszczenia o odszkodowanie możemy składać do ubezpieczyciela ciągnika lub naczepy;
  5. Francja: Jeśli w sposób wystarczający uczestnicy kolizji nie mogą wykazać/udowodnić  winy strony przeciwnej, każdy z uczestników może dochodzić swoich roszczeń od ubezpieczyciela strony przeciwnej. Ubezpieczyciele wypłacają odszkodowanie po 100% każdemu uczestnikowi.

Źródło: Gothaer TU S. A.
Google+FacebookPodziel się:

« Powrót do aktualności